9.6.17

„Nice guys. Równi goście” — świetna komedia w starym, dobrym stylu?

Prywatny detektyw Holland March (Ryan Gosling) i gruboskórny mięśniak do wynajęcia Jackson Healy (Russell Crowe) nie pałają do siebie sympatią. Zostają jednak wynajęci do rozwikłania tej samej sprawy zaginionej dziewczyny. Zapewne każdy prowadziłby ją na własną rękę, gdyby obaj nie stali się celem wynajętych morderców. Niechętnie muszą połączyć siły, by rozwiązać sprawę i ocalić życie. Tym bardziej, że wkrótce odkryją, że wdepnęli w większe bagno niż sądzili. Zaginięcie dziewczyny jest jedynie czubkiem góry lodowej w sprawie, której nie tknąłby nikt komu życie miłe. Historia staje się więc coraz bardziej dramatyczna, ale mimo zagrożenia Holland i Jackson skupiają się głównie na dogryzaniu sobie nawzajem.


Nie oglądam komedii. Częściej śmieszą mnie swoją głupotą i naiwnością niż samymi żartami. Zwłaszcza te z ostatniej dekady. Przychodzi jednak taki dzień, kiedy chcę odetchnąć i sięgam po ten gatunek. Tak naprawdę Nice guys od dawna mnie interesowało. W okolicach premiery filmu pojawiły się liczne spoty z Goslingiem i Crowem, które były absolutnie prześmieszne.

Tak więc obejrzałam i fantastycznie się bawiłam. Czego była to zasługa? Z całą pewnością chemii pomiędzy parą aktorów. Porównywać ich do duetu Glover i Gibson z Zabójczej broni nie będę, ale wcale tak daleko od siebie nie leżą. Przygruby Russel i miękka pipa Gosling — brzmi absurdalnie, prawda? Nie wiem, czy zabieg ten był zamierzony, ale z całą pewnością udany. Wizualnie być może niezbyt pasują do swoich roli, ale bardzo dobrze odnajdują się w nich aktorsko. Nawet drewnowaty Gosling idealnie sprawdza się jako głupkowaty tata. Zarówno postać Marcha jak i Jaksona jest przerysowana, ale ta produkcja nie ma bazować na naturalności.

Nice guys niesie ze sobą nieco moralizatorską bajeczkę o (nie)typowym bad guyu oraz o zapominalskich tatusiach, którzy tak naprawdę chcą dobrze. Wiadomo: smutne paninko w tle i ckliwe wyznania córki z ojcem... ale tutaj właśnie tak nie jest. Wszystko bywa proste, naturalne i często niezręczne. Być może za dobrze ukazanymi emocjami kryje się postać Holly March, w której rolę wciela się młodziutka Angourie Rice. Jest ona swego rodzaju pośrednikiem ojca-fajtłapy i pozbawionego skrupułów detektywa. Dziewczynka świetnie sprawdza się jego element, który odseparowuje komedię od właściwej akcji. Poza tym aktorka dobrze sobie poradziła, więc nie zostaje nic jak tylko czekać na jej kolejne filmy...

Obraz bywa często krzykliwy, o wyrazistych i niepasujących do siebie kolorach. Takie wyobrażenie o latach 70-tych nie widzimy po raz pierwszy w tym filmie. Pomimo jednak tej niezbyt stonowanej scenerii, widz potrafi odnaleźć się w świecie bohaterów. Niezwykle zaskoczyło mnie sama realizacja tytułowych postaci, którzy w końcu są detektywami. Bywają jednak w swoich działach (zwłaszcza March) tak nieporadni i beztroscy... Czasami miałam wrażenie, że sama potrafiłabym zrobić to lepiej. Ale na tym polega cały urok tego filmu. Postaci nie są nieśmiertelne, a ich możliwości fizyczne niewyczerpalne. Postaci potykają się w nieodpowiednich momentach i nic im nie wychodzi. I o takich policjantach, czy też detektywach filmy mogę oglądać. Nie o niezniszczalnych maszynach, które z każdą minutą filmu wypowiadają co raz więcej wspaniałych i patetycznych kwestii.

Czy obejrzałam dobry film? Myślę, że tak. Nie mam mu nic do zarzucenia. Humor idealnie wpasował się w moje gusta, a wciągająca fabuła nie pozwoliła oderwać wzroku od ekranu choćby na chwilę. Czytałam opinie innych i są w większości niezbyt pochlebne. Dla mnie jednak było to przezabawne doświadczenie, a rzadko śmieję na filmach. Świetny duet Gosling i Crowe to bardzo dobry fundament całej historii. Nie obyło się bez moralizatorskich elementów, ale nie są ani płytkie, ani sztampowe. Wisienką na torcie jest sceneria oraz piękne auta... Ja polecam i pewnie kiedyś jeszcze obejrzę ponownie. 

Data premiery: 20 maja 2016 (Polska)
Tytuł oryginalny: Nice guys
Reżyseria: Shane Black
Scenariusz: Shane Black, Anthony Bagarozzi
Muzyka: David Buckley, John Ottman
Zdjęcia: Phillipe Rousselot
Czas trwania: 1h 56min
Produkcja: Wielka Brytania, USA
Obsada: Russel Crowe, Ryan Gosling, Angourie Rice, Matt Bomer, Margaret Qualley,